[kapczi]

Nadchodzą święta. Postanowiłem, więc zrobić sobie prezent z tej okazji. Mój prezent już eksplodował a ja postanowiłem napisać opowiadanie erotyczne. To mój pierwszy raz, więc proszę … nie bądźcie wyrozumiali! Oceniajcie szczerze i krytycznie. To mnie najbardziej kręci.



Zaczęło się bardzo niewinnie. Wpadłem do Kolegi na piwko. Na miejscu nie było zaskoczenia gdyż wiedziałem, że będzie tam również Nasza Koleżanka. Spotykaliśmy się nieraz wcześniej w różnych konfiguracjach. Zasiadłem przed komputerem odwrócony tyłem do nich. Jak to zwykle miało wcześniej miejsce Oni rozpoczęli grę wstępną. W początkowej fazie nie zbyt mnie to interesowało. Jednak przekierowując wzrok na nich poczułem potrzebę przyłączenia się.



Sweter Koleżanki był lekko podsunięty na wysokość biustu. On siedział na fotelu. Ona stała nad nim. Całowali się. Jej ręce sprawiały przyjemność Jego penisowi. Podszedłem do tak stojącej Koleżanki i objąłem Ją. Moje ręce ślizgały się po górnej części Jej ciała. Czas było sięgnąć do Jej majteczek. Najpierw spodnie opuściłem do kolan. Rączka wylądowała w Jej majteczkach. Wielką przyjemność sprawiło mi wsunięcie tam ręki. Po chwili również majteczki poszły w dół. W tym czasie Ona sprawiała ustami przyjemność Jego penisowi.





W międzyczasie przenieśliśmy się do łóżka. Kolega leżąc oddał się czerpaniu przyjemności z uciech ustnych sprawianych Jego penisowi. Jej twarz była w wiadomym miejscu natomiast tyłeczek wypięty w moją stronę. Leżała na boku. Skupiłem się ponownie na Jej łechtaczce. Moje palce grały koncert na Jej pianinie. Wcześniej pozbywając się ubrań założyłem gumkę. Jej usta dalej sprawiały przyjemność Jego penisowi. Pupcia natomiast się podniosła. Jej wilgotna szparka wysłała zaproszenie do mojego penisa. Ten oczywiście je przyjął. Szybciej, wolniej i tak przez dłuższy moment. Kolega poczuł, że zbliża się TA chwila.



Powstał z łóżka. Stanął wyprostowany nad łóżkiem. Koleżanka kontynuowała grę na Jego flecie. Byliśmy jak trzy osobowa orkiestra. Po dłuższej chwili Jego flet zakończył udział w koncercie. Eksplozja. Trio zamieniło się w duet. Również miło. Kolejne ruchy coraz bardziej zbliżały do oswobodzenia peniska z gumiaka. Jeden, drugi… piąty, dziesiąty, … ruch. W końcu oswobodziłem swojego przyjaciela z towarzystwa lateksu. Jej usta zagrały kolejny jakże dobry koncert. Instrument ten sam z tym, że właściciel inny. Koleżanka bardzo dobrze radziła sobie z grą na moim instrumencie. Jakże przyjemną chwilą był moment finału. Wydałem z siebie najgłośniejsze dźwięki w trakcie koncertu i eksplodowałem!



Tak! To jest najlepszy prezent, jaki dostałem pod choinkę.